Ze względu na fakt, że ogólnikowo ujęty podatkowy program PiS bardzo odpowiada moim poglądom, powinienem być szczęśliwy. Ktoś te sprawy zauważa wreszcie i z właściwej strony. Niestety – moim zdaniem, program sprowadza się do krytyki i szeregu ogólnikowych lub idealistycznych koncepcji. Brakuje w nim usystematyzowanych propozycji konkretnych pozytywnych działań. Moim zdaniem – działań dla ratowania państwa w ogóle. Gdyż bez racjonalnych podatków ani państwo, ani cywilizacja nie mają się z czego utrzymywać.
Ale do rzeczy. W ostatnią niedzielę, największa polska partia opozycyjna ogłosiła, że ogłosi swój aktualny program, w którym występują hasła m.in. takie jak „nowoczesna Polska”. Generalnie – należy się cieszyć. Wybory na zasadzie konkursu piękności czy plebiscytu emocji nikogo normalnego zapewne dziś nie interesują. Rządząca formacja przypomina zaś mocno zużytą gumę do żucia marki D…..:) W zasadzie jednak to PO ma w społeczeństwie monopol na slogany o „nowoczesności” itp. propagandę. Od razu więc pojawiła się wątpliwość co do pola rywalizacji, na które daje się wciągnąć opozycja.
Nic to, cieszę się z istnienia tego dokumentu. Od niedzieli staram się go zdobyć. Nie ma go na stronach internetowych partii. Cóż – Internet – niekoniecznie musi być sprawnie zarządzany i aktualizowany w nowoczesnym państwie. Liczy się duch w organizacji i wśród zwolenników.
Całe szczęście – mam znajomego, członka PiS. On dostał program e-mailem, wczoraj, w typowej formie pliku przesyłanego do drukarni – ze znaczkami pozwalającymi zorientować matrycę w maszynie (nie będziemy martwić się niedbalstwem formy przekazu – entuzjazm i wiara, jak wyżej). Rzeczony członek, programu nie czytał (jest entuzjastą – jemu aż nadto wystarczy). Nie można z nim było o niczym (oprócz przewidywanego składu list) w tym zakresie porozmawiać. Nie o jego pisi rozumek mi tu jednak chodzi. Po prostu – sam bym chciał wiedzieć – czy mam głosować, na kogo i dlaczego (kaprys taki).
Z racji zainteresowań wszelakich, największy wpływ na moje poglądy mają oczywiście kwestie podatkowe. Tu – smutek, bo polscy politycy gremialnie nie tyle na podatkach się nie znają, co nie mają ochoty sobie głowy zawracać.
Miałem jednak nadzieję, że w XXI wieku partia w sumie wielka, poświęci sporo uwagi sprawie dostarczenia pieniędzy do budżetu państwa.
Po pierwsze – zaczęło się nieciekawie. W spisie treści programu PiS słowo „podatki” nie występuje. Potrafię jednak obsłużyć wyszukiwanie…
Znalazłem więc z miejsca fragment, jak najbardziej zgodny z moimi poglądami:
„Do najsłabszych ogniw polskiego systemu finansów publicznych, także na tle porównawczym, wypada zaliczyć system podatkowy. W naszym kraju brakuje spójnej i długofalowej polityki podatkowej. Nie zdefiniowano wartości i zasady którym mają być podporządkowane instytucje prawa podatkowego i działania aparatu skarbowego.Polityka podatkowa jest prowadzona wyłącznie z perspektywy fiskalizmu, bez należytego uwzględnienia takich wartości jak praworządność, prawa podatników, przejrzystość i jednoznaczność, efektywność, sprawiedliwość.”
Jeju – jakże się ucieszyłem. Wreszcie ktoś, kto nie chrzani od czapy ideologicznych zaklęć w stylu – „przyjazne państwo” „proste przepisy” itd. Wreszcie coś o systemie, o zasadach, o długofalowej planowej polityce wykorzystywania podatków jako narzędzia w ekonomii.
I na tym w zasadzie się skończyło. Może jeszcze zdanie, że „polityka podatkowa powinna być przewidywalna”. Wszystko. Jak zwykle.
W programie podatkowym PiS nie znalazłem oczekiwanego racjonalnego konkretu. Partia nie przedstawiła żadnej ze szczegółowych reguł, o których wspomina, że powinny rządzić systemem. Bez komunikatywnych reguł założycielskich można jedynie grzebać patykiem w zardzewiałej maszynie, nie zbuduje się systemu.
Z programu PiS można dowiedzieć się, że polskie podatki potrzebują rewolucji.
Wiele razy słyszałem tego rodzaju teksty w wypowiedziach pewnego Pana Profesora, człowieka, który swego czasu tworzył nasze pokraczne ustawy podatkowe. Czyżby odradzał się w tym miejscu lub w miejscu jakiegoś planowanego urzędu państwowego?.
Jeszcze więc czytam program partii PiS, a już mam wrażenie, że potrzebne są nowe teksty ustaw i potrafię przewidzieć, w której firmie doradczej te teksty powstaną. I się mi potwierdza . Wskazana rewolucja podatkować ma polegać na… napisaniu od nowa ustawy o podatku dochodowym ale także i nowej ustawy o VAT oraz dokonaniu gwałtownej czystki personalnej w aparacie skarbowym. Trzeba też będzie intensywnie edukować (przyda się jakaś firma szkoleniowa:). Oraz wyeliminować z obrotu „lobbystów występujących często jako „niezależni eksperci”” (zdawało by się, że być może chodzi tu o konkurencyjne firmy doradcze:).Nie wspomnę o planowanym audycie realiów prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce (tu naprawdę nie sposób sobie wyobrazić – kto i za ile wykona robotę:). Zauważę też wzmiankę „ustawawprowadzi obowiązek podatkowy w tych dziedzinach, które dziś unikają opodatkowania, korzystając z nieuzasadnionych przywilejów powstałych pod pływem lobbingu i partykularnych interesów”. Jak widać – chyba zabrakło odwagi, by przyznać się do zamiaru opodatkowania działalności rolniczej. Nie chodziło tu bowiem o wprowadzenie VAT na usługi bankowe?:)
Warto wspomnieć, że mniej więcej co dwa lata od dwudziestu lat, pracownicy ministerstwa finansów, sprzedają prasie newsa o jednej ustawie PIT/CIT. Niezmiennie trwają prace nad taką ustawą. Media niezmiennie łykają tę bzdurę. Robi się lekki zamęt w środowiskach przedsiębiorców i ich doradców. Coraz rzadziej się robi.
Bo wszyscy wiedzą, że dotychczasowa obsługa ministerialna nie ma ochoty pozbywać się formuł i konstrukcji, do których stosowania od lat jest przyzwyczajana. Plany podatkowych rewolucji kończą się biurokratycznym zaklęciem „nie da się”. I rzeczywiście. Poprzednim razem za rządów PiS, ukuto nawet w tym zakresie konstrukcję wyjścia z impasu. Minister Gilowska ogłosiła, że żadnej szerokiej reformy podatkowej nie będzie, a zmiany wprowadzi się cząstkowo, przy jak najmniejszych uciążliwościach dla urzędników. Podobnie z praktycznym aspektem postulatu kadrowej wymiany skarbowców – to czysta niedorzeczność, w kraju, w którym nie ma rezerwowych kadr urzędniczych z niezbędnymi kwalifikacjami. W kraju, gdzie na jednego doradcę podatkowego przypada 3800 obywateli. Moim zdaniem – gdy myśli się o gruntownej reformie przepisów i reguł prawno-podatkowych, nie można działać bez zapewnionej współpracy ze strony urzędników. Do tego potrzebna jest ich oddolna inicjatywa (zapewne oparta na atrakcyjniejszych warunkach zatrudnienia:) Autor koncepcji „rewolucji podatkowej” zapewnie nie pamięta, że swoją reformę podatkową prowadził z pozycji wysokiej rangi urzędnika skarbówki.
Dalej w programie PiS – klasyczne owijanie w bawełnę: „Proste, przejrzyste, niebudzące wątpliwości prawo podatkowe to najpilniejsza potrzeba reformy finansów publicznych.”
Oby wszystkim żyło się dobrze, he, he. I nie wolno zapomnieć obiecać jakiejś ulgi prorodzinnej… (najlepiej takiej, której autorem nie jest Roman Giertych).
Do tego trochę enigmatycznych zarzutów do negatywnych zjawisk jak przemyślnie konstruowane luki w przepisach, samozatrudnienie, „umowy śmieciowe”, klin podatkowy, nierównouprawnienie zatrudnionych na umowy o pracę, niespójność interpretacji urzędowych. Te same teksty można usłyszeć w formie anegdotek, na prawie każdym ze szkoleń prowadzonych przez rzeczonego wyżej Pana Profesora. Ale nie o ogólniki i puste utyskiwania na tych szkoleniach de facto chodzi. Bo uczestniczą w nich przeważnie księgowi, skrupulatnie notujący sobie wiele innych, mało medialnych, ważnych praktycznie informacji.
Prócz dużej dawki krytyki i narzekania (kto z nas lubi płacić haracz „obcym”), polskim podatkom potrzebny jest skutecznie wprowadzony konkret. Problem, że nie rozumieją tego politycy, posługujący się materią fiskalną jak każdą inną ideologią.
Program PiS w temacie podatki – jest fajny, ale ogólnikowy. Zaczyna się i kończy na krytyce. Zawiera wiele fantastycznie rewolucyjnych wizji, których prawdopodobnie nikt nie będzie chciał realizować. Nawet gdyby istniały do tego warunki formalne…