fiskalizm fiskalizm
293
BLOG

Poligloci płacą 10% mniej

fiskalizm fiskalizm Gospodarka Obserwuj notkę 5

gościnnie, tekst od A.S.

Rezydenci polscy, posiadający udziały w spółkach na Cyprze mogą sporo zaoszczędzić dzięki różnicom między polską i angielskojęzyczną wersją umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania. Otrzymując  dywidendę od spółki ulokowanej na wyspie Afrodyty, zamiast 19 % ryczałtu płacą mniej niż połowę tej kwoty.  Traci budżet, o którego interes, kilkanaście lat temu nie umieli zadbać urzędnicy ministerstwa finansów.

Cypr identyfikowany jest często jako oaza podatkowa, bowiem nie pobiera podatków od dywidend wypłacanych przez spółki i osoby fizyczne ulokowane na swoim terytorium udziałowcom z innych państw. Zgodnie z zaleceniami OECD obciążenie tego rodzaju powinno wynosić 10%. Państwo cypryjskie zwalnia jednak od takiego obciążenia podmioty zagraniczne.

Mimo to, 4 czerwca 1992 r. Polska podpisała z Cyprem umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania, z której w języku polskim możemy dowiedzieć się, że nasz kraj zezwoli na odliczenie od podatku płaconego przez polskiego udziałowca, kwoty podatku płaconego na Cyprze. Tym samym odniesiono się do podatku faktycznie niepłaconego przez spółkę polską na Cyprze – bowiem istnieje owo zwolnienie opisane powyżej – zastrzegając w dodatku, że „w rozumieniu art. 10 ust. 2 oraz art. 11 ust. 2 rozumie się, że stawka podatku wynosi 10% kwoty brutto dywidend i odsetek, a w rozumieniu art. 12 ust. 2 stawka podatku wynosi 5% kwoty brutto należności licencyjnych”. 

Co zmieniła ta umowa? Na pozór nic, gdyż stawka płacona przez polskiego udziałowca jest wciąż taka sama – odjęcie kwoty 0 zł to żadna ulga dla podatnika.  Ale… diabeł tkwi w szczegółach.

Odpowiedź na pytanie, po co Polsce norma o unikaniu podwójnego opodatkowania z krajem, który opodatkowania wobec obcych nie stosuje, przedstawia się jasno gdy dostrzec nieistotny z pozoru zapis, że w przypadku wątpliwości interpretacyjnych należy odnieść się do tekstu polsko-cypryjskiej umowy, sporządzonego w języku angielskim. Umowę sporządzono zaś w trzech wersjach językowych – polskiej, greckiej oraz właśnie w dominującej dziś w stosunkach międzynarodowych angielszczyźnie. 

Jak się okazuje, tekst angielski umowy różni się od zapisu w języku polskim, w jednym co prawda tylko szczególe, ale jednak szalenie istotnym.  Po polsku możemy przeczytać, że kwota zobowiązań podatkowych polskiego przedsiębiorcy może być pomniejszona o kwotę, która przez cypryjskiego kontrahenta „byłaby płatna z tytułu podatku, z wyjątkiem jakiejkolwiek ulgi, zwolnienia lub innych obniżek przyznanych przez ustawodawstwo Umawiającego się Państwa”. W tekście angielskim jest już inaczej – wyłączenie przedmiotowe „z wyjątkiem” zostaje bowiem w tajemniczy sposób zastąpione przez zastrzeżenie „gdyby nie”, co radykalnie zmienia wymowę dokumentu.

Przy takiej treści od stawki podatku płaconego w Polsce odejmujemy bowiem domniemaną stawkę płaconą na Cyprze („gdyby nie” jakiekolwiek ulgi, zwolnienia, obniżki), a więc owe 10% według zaleceń OECD i zastrzeżenia zawartego w umowie. Biorąc za podstawę ustaleń zapis w języku angielskim, bystry inwestor jest więc stanie zmniejszyć opodatkowanie wypłacanej dywidendy o ponad połowę, płacąc polskiemu fiskusowi jedynie 9% kwoty przelewanej na swoje konto przez spółkę w raju podatkowym.

Zdobywając zarazem dodatkowe środki – np. na inwestycje – i tworząc w ten sposób przewagę konkurencyjną nad tymi swoimi rywalami z branży, którzy naiwnie wierzą, że wystarczy opierać się na rodzimym tekście współtworzonym i parafowanym przez polityków i urzędników opłacanych z pieniędzy polskiego – a nie cypryjskiego czy angielskiego – podatnika….

Nie od dziś wiadomo, że znajomość obcych języków to rzecz bezcenna, a bystrym w życiu zawsze żyje trochę łatwiej. Na pozór więc taki stan rzeczy nie powinien razić aż tak bardzo, zwłaszcza, że tło dla niego stanowi wszechobecny polski absurd i bałagan prawny, będący przecież cechą immanentną nie tylko przepisów dotyczących daniny publicznej. Jeśli jednak przypatrzyć się skutkom takiej właśnie rozbieżności w zapisach umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania z Cyprem nieco dokładniej, to sprawa nie wygląda aż tak niewinnie. W warunkach ciągłej zapaści finansów publicznych, po części przykrywanej wzrostem zadłużenia kraju , a po części skutkującej stałym ograniczaniem dostępu i pogarszaniem jakości usług publicznych, każda pozyskana lub utracona złotówka ma wszak swoją wagę, a tu – jak się okazuje - przez dwie dekady funkcjonowała otwarta dla wtajemniczonych „furtka” w systemie podatkowym, zainstalowana w dodatku w kanale rozliczeń z oazą podatkową.  

Ile pieniędzy w ten sposób uciekło z budżetu, jak wielu: osiedli komunalnych, dróg czy przedszkoli, dzięki takiemu stanowieniu prawa nie wybudowano czy nie zdołano w należyty sposób dofinansować, nie dowiemy się nigdy. Jednak okres obowiązywania umowy daje powody, aby nie być optymistą.

Kolejne pytanie musi – rzecz jasna – dotyczyć przestrzegania zasady równości obywateli wobec prawa, gdyż tego rodzaju ukryte w przepisach preferencje dla lepiej zorientowanych z natury rzeczy uprzywilejowują przecież wielkie i bogate podmioty i ich właścicieli, których stać na opłacenie usług drogich prawników czy zamawianie fachowych ekspertyz. Taki bonus dla wielkich korporacji zakłóca równowagę konkurencyjną na niekorzyść średnich czy małych przedsiębiorstw, z reguły o rodzimym kapitale, wobec których państwo polskie deklaruje niezmiennie głęboki szacunek i chęć wsparcia w drodze do sukcesu.

Może przydałoby się jednak trochę mniej owej deklarowanej miłości, a więcej zwykłej uczciwości w kształtowaniu przestrzeni gospodarczej w taki sposób, aby konkurencja rynkowa opierała się o dobre pomysły i zaangażowanie w podjęte projekty, a nie wykorzystywanie luk prawnych znanych jedynie twórcom oraz tym, których stać na opłacenie ekskluzywnych ekspertów optymalizacji podatkowej?

I wreszcie – last, but not least – warto zadać pytanie, czy rzeczywiście należy liczyć na zaufanie obywateli do Rzeczpospolitej Polskiej (mniejsza o numerację), jeśli akty prawne współtworzone i podpisywane w języku polskim stanowią jedynie nieudolną kopię oryginału, dającą mylną informację o rzeczywistym stanie prawnym? Budowa szacunku między obywatelem a państwem wymaga wszak dbałości od obu stron, a w tej sytuacji zabrakło dobrej woli po stronie zarządzających dobrem wspólnym.
fiskalizm
O mnie fiskalizm

Polskie podatki w prasie Myślę, że nadszedł czas, by nieco usystematyzować posiadaną wiedzę podatkową. Oderwać uwagę od przyziemnych, szczegółowych problemów, które zaciemniają obraz całości. Pozwolić sobie na odrobinę syntezy, garść ogólnych przemyśleń. Zbiorę te przemyślenia w przewrotny "Samouczek fiskalny". e-mail salon24@interia.eu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka